sobota, 20 września 2014

Miałam być obiadem dla węża

Poznajcie Donkę.
   Doncia jest prosiaczkiem adoptowanym ze Stowarzyszenia Pomocy Świnkom Morskim (tak, istnieje takie stowarzyszenie i działa bardzo intensywnie).
   Po śmierci Gryzi, Honorka bardzo tęskniła. Wiadomo, świnki to zwierzątka stadne i źle się czują, kiedy są same. Postanowiłam poszukać jej koleżanki. Nie chciałam jednak nabijać kabzy jakiemuś kolejnemu pseudohodowcy, postanowiłam poszukać zwierzątka na stronce adopcyjnej stowarzyszenia. :)
Jak tylko zobaczyłam JEJ fotkę, wiedziałam, że muszę po nią jechać (pal licho, że to 450km w jedną stronę). Procedura adopcyjna, to też żaden problem jeżeli zależy ci na zwierzątku, którym będziesz się opiekować.
   No i jest. Mieszka z nami od miesiąca, To największa przylepka jaką kiedykolwiek miałam. Godzinami potrafi drzemać przytulona do któregoś z nas. Ostatnio nawet, przechrapałam kilka godzin z Donką przytuloną do mojej szyi, jak mały plasterek rozgrzewający. (Nawet teraz, kiedy piszę tego posta, Doniuś siedzi sobie w zagięciu ramienia i utrudnia mi pisanie, ale przecież jej nie zdejmę, skoro tak słodko zagląda mi w gały).
   Donka to nie Gryzelda. Gryzia była małym wojownikiem, gotowym bronić Honoratki, gdy uznała, że Rudzielcowi dzieje się krzywda. Doniutek jest spokojną, uległą świneczką. I mimo tego, że jest dwukrotnie większa od Honorki, na początku bardzo się jej bała. Wyglądało to naprawdę komicznie. Wielki czarny proś, kwiczący tak głośno, że aż w uszach dzwoniło, na widok rudego maleństwa, które co prawda energicznie, ale naprawdę bardzo pokojowo. chciało poznać nową koleżankę.
Oto Donka :)
Pierwsza "słitfocia" zrobiona telefonem ;)
Poza a'la Napoleon(ka)
"Mydełko"
"Trapezik"
 To dopiero pierwsze "sesje zdjęciowe" Doniutka. Będzie ich sporo, bo to urodzona modelka. Ze stoickim spokojem znosi moje fotograficzne zapędy. Marzyłam o takim "stforku" :)))

2 komentarze:

  1. Oh jakie to śliczności śliczniusie! Przeuroczy mały pyszczek! Piękna jest! I na pewno u Ciebie szczęśliwa :). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę się starać, bo jeszcze adopciątko na mnie naskarży. ;) I będę miała przechlapane, :-)))

    OdpowiedzUsuń