The Original High, czyli Adaś powraca
Mam ją już od kilku tygodni. Przyznam
szczerze, że jest ciągle eksploatowana.
Fantastycznie słucha się jej w
trasie.
Poprzednie były zajefajne, ta jest
zajefajna do kwadratu. Właśnie do mnie dotarło, że nie ma na niej
żadnych "przeczekaczy", czyli kawałków, które
najchętnie pominęłabym, by słuchać kolejnych.
Każdy utwór coś w sobie ma. Niektóre
sprawiają, że mam ochotę dziko machać odnóżami w czasie jazdy.
No wyobraźcie sobie debilkę za kierownicą, szaleńczo machającą
przeszczepami....
No dobra, wracam do Adasia. Mój
faworyt? "There I Said It, piękna. Słuchając jej, mam
wrażenie, że głos Adama otula mnie jak mięciutki kocyk, coś
niesamowitego. No i utwory, które wymuszają na mnie owe
nieskoordynowane ruchy o których pisałam wcześniej: "The
Light", "Evil In The Night" i oczywiście "Ghost
Town" oraz "Another Lonely Night".
I na koniec perełka – "Lucy"
z udziałem gitary Briana May'a. Polecam, naprawdę.
Szczerze mówiąc, ta płyta ma jeden poważny feler - jest za
krótka ;-)
Za każdym razem przyłapuję się na: Co? Już koniec?!
No, chyba że zapętlę odtwarzanie i
wtedy Adam dozowany jest bez ograniczeń ;-)
Jednym słowem, warto było poświęcić
trochę grosza.