środa, 25 grudnia 2013

Święta, święta

Już myślałam, że nie zdążę. Ostatnie miesiące to okres intensywnych prac remontowo - budowlanych. Przeróbki, poprawki, dodatki, dodatki dodatków, zmiany planów i od nowa. Na szczęście udało się. Zdążyłam nawet ozdobić domek przed świętami. Tak wygląda:
Firanki w gwiazdki (do zwykłego woalu przyczepiłam czerwony filc - jeszcze nie wiem jak to będę prać) i skarpeta ze śpiewającymi reniferami ...ale dlaczego w kuchni?
Kącik śniadaniowy. Jest maleńka choinka, suszone plastry pomarańczy i ubranka na krzesła a'la Mikołaj ;-)
Takie same ubranka otrzymały pozostałe krzesła, Wykonanie bardzo proste, wystarczy trochę czerwonego i białego polaru. Poinsecja to dla mnie trudny przeciwnik. Macie jakiś pomysł, by tak nie traciła liści?
No i klasyka, choinka. W tym roku nie miałam czasu by wymyślić dla niej coś specjalnego, więc jest nieco konserwatywnie, ale sytuację ratuje kolejna skarpeta ...a prezenty gdzie?
W szale dekorowania, oberwało się nawet półce za kanapą :-))

I na koniec bonusik. Moje dwa szkrabki życzą Wam wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

Do tych życzeń dołączam się i ja ;-))

piątek, 30 sierpnia 2013

Goście o poranku :-))

Zwykle, dzień zaczynam o godzinie 5:00. Godzina szósta to czas, kiedy w swoim ulubionym kącie przy oknie zjadam ciepłe śniadanko (trzeba porządnie naładować akumulatorki na cały dzień) i piję poranną kawkę - podziwiając, póki jeszcze mam na to szanse, widok za oknem (niestety już niedługo, bo dni coraz krótsze).


Kilka dni temu odwiedził mnie ktoś specjalny :-)) i przy okazji bardzo płochliwy :-))
Zdjęcia nie wyszły zbyt ostro, ponieważ bałam się podejść zbyt blisko okna. Były takie czujne i ciekawskie zarazem.








Sarnia rodzinka: dwa ciekawskie pyszczki plus ostrożna mama. Widok bajeczny. Zresztą sami widzicie, mimo że fotki nie są najlepszej jakości.

niedziela, 11 sierpnia 2013

On the road

   Od pewnego czasu dorabiam sobie, pracując jako kurier. Praca tak różna od tego, czym się zwykle zajmuję ciągle jest dla mnie nowością i przy okazji sprawdzianem moich możliwości jako kierowcy ;-)  Siadając za "kółkiem" i pokonując kilometr za kilometrem mam okazję przyglądać się rzeczom, które czasami mnie zachwycają, a czasami wręcz przerażają.
    Pierwszych tygodni pracy omal nie przypłaciłam depresją. Nigdy dotąd nie widziałam tylu martwych zwierząt. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, ile ich ginie  pod kołami rozpędzonych pojazdów. Zrozumiałam też, że trudno prowadzić samochód rycząc jak przysłowiowy bóbr (no sorry, mięczak jestem, po prostu). Nie będę przytaczać tutaj przykładów, te obrazy na zawsze pozostaną w mojej pamięci i jakoś muszę się z tym pogodzić, bo nie jestem w stanie tego zmienić. Rzeczywistość jest brutalna.
   "Fantazja" niektórych kierowców to kolejny temat - rzeka. Wierzcie mi czasami bywa iście "ułańska". To co kierowcy potrafią wyprawiać na drodze skłoniło mnie do stworzenia własnego rankingu:
1. "Hiper Gentlemeni" (moja ulubiona :-)) - jeżdżący szybko, pewnie, dziękujący za ustąpienie drogi przy wyprzedzaniu, czy umożliwiający manewrowanie moim "Panckiem" (tak pieszczotliwie nazywam to oblachowane coś, czym się poruszam po drogach), który ma strasznie ograniczoną widoczność jeśli chodzi o jazdę wstecz. I tutaj bonusik: "Hiper Ladies" też się zdarzają, choć troszkę rzadziej.
2. "Prawie Kubice" - z reguły rocznik 90 i późniejsze. Pojawiające się we wstecznym lusterku jak przysłowiowe meteoryty. Niejednokrotnie wyprzedzający na podwójnej "ciągłej", jadący dziewięćdziesiątką tam gdzie prędkość ograniczono do 50km/h.
3. "Spacerowicze" -  średnia prędkość 40km/h. Ostrożni do przesady, niepewni za kierownicą a przez to nieprzewidywalni.
4. "Skończone Chamy" -  niestety też się zdarzają. Trąbiący, wymyślający, komentujący w niewybredny sposób, zajeżdżający drogę, wyprzedzający "na trzeciego".
5. "Rzesza" czyli pozostali użytkownicy dróg. W tym i ja ;-))
   Przemieszczając się z punktu do punktu poruszam się z reguły powiatowymi drogami, rzadziej wojewódzkimi a krajowymi prawie nigdy :-)). Zdarzają się super drogi świeżo wyasfaltowane, równe.

 Zdarzają się i takie:


Zagubiona droga :))


   Wierzcie mi, jazda po tym to prawdziwy offroad :)))
Te dziury miały chyba z dwadzieścia centymetrów głębokości :))

Hulam tak sobie po drogach i bezdrożach. Czasami jest pięknie.





 Zanim złapałam telefon i wypełzłam z pojazdu, bociany oddaliły się powoli w sobie tylko znanym kierunku :)

Czasami bywa straszno, kiedy nie wiesz co cię czeka za zakrętem.

 Ale ogólnie jest spoko. I można odpocząć na "myjce" podziwiając kropelki na szybie ;-)))







   Ot, takie życie kuriera :-))

Szerokiej drogi życzę!

sobota, 29 czerwca 2013

"Stforkowa" sesja zdjęciowa

Zwierzątka, zwłaszcza te bardzo ruchliwe (jak moje hrabinki) to bardzo trudne "obiekty" do fotografowania. Na kilka zdjęć jedno wychodzi w miarę ostro, by móc się nim zachwycać. Postanowiłam dzisiaj  "popstrykać" sobie troszkę. I oto, co wyszło:

Żarełko rzucili:
Tak się szama zieleninkę:

Daj troszkę...
Coś mi w ząbki wlazło:
Po jedzonku obudził się duch odkrywcy:
Rude nie może być gorsze:
Jak już odkryły co jest za poduchą, to poszły odpocząć. Każda do swojej norki:

A tak się kończą zbyt długie sesje fotograficzne:

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Lola prezentuje: Nobliwy żakiecik z "pazurkiem"

Co tu robić w taką brzydką pogodę? Szyć, oczywiście. No to zabrałam się do roboty i oto, co wyszło.
Klasyczny żakiecik z tweedu. Dopasowany pionowymi cięciami.

 Żeby nie było zbyt nudno, zamiast patek na kieszonkach, wszyłam zamki. Dodatkowo zawieszając pętelki na suwadłach.

Pętelki są z dżinsu, bo dżinsowe są łaty na rękawach.


A co?! Jak szaleć, to szaleć!
Żeby było porządnie, żakiecik ma podszewkę :-)

Ogólnie mówiąc, zdążyłam go przetestować. Jest mięciutki, wygodny  ...i pasuje do dżinsów i golfa :-)

Już go lubię ;-))

Moja stara - nowa smycz

   Smycze mają to do siebie, że psują się i gubią w najmniej odpowiednich momentach. Moja właśnie dokonała żywota, więc wykorzystałam jej części i zrobiłam nową. Karabińczyk jest wyjątkowo wytrzymały, więc wystarczyło dokupić po metrze taśmy i satynowej wstążki.


Nałożyć wstążeczkę na taśmę, spiąć i ostrożnie naszyć (Uwaga, ślizga się. Można na wszelki wypadek sfastrygować).

Potem wystarczy podzielić taśmę na dwie pętle (o długości według uznania) założyć karabińczyk plus zapięcie i równo zszyć.

Łatwe i proste. Jak widać na zdjęciu, szwy łączące tasiemkę ukryłam przy zapięciu.
A teraz zamierzam pozachwycać się jeszcze moją nową, różową, "dziewczyńską" smyczką.