Tym razem znalazłam chwilę, by mojemu szkodnikowi (tak, tak, młodsze rodzeństwo czasami przypomina jedną z plag egipskich, zwłaszcza kiedy robi najazd na twoją szafę) wyczarować dwie kwieciste spódnisie. A że ma ona ostatnimi czasy zajawkę na długie, powłóczyste szatki, no to zrobiłam coś takiego:
Zamiast zapięcia na guzik, uszyłam długaśne troczki, które wiążę na kokardkę i jeszcze dużo zwisa. Całkiem ładnie to wygląda.
W takich spódniczkach z pełnego skosu, wyrównanie dołu to prawdziwy hardkor. Robiłam to leżąc plackiem na podłodze ...grunt, to właściwa perspektywa :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz