O mojej fascynacji Nosferatu i o tym,
komu udało się "wykastrować" wampira :-)
Książki to moja miłość. Bez dwóch
zdań. Odkąd pamiętam, towarzyszyły mi zawsze i wszędzie, mimo że
jako dziecko miałam opinię prawdziwego łobuza.
Moi koledzy wiedzieli, że jeśli
chcieli ze mną spędzić czas mając całą moją uwagę, w pobliżu
nie mogło być żadnej książki. Ba! Nawet gazety! Powiedzmy, że
słowo drukowane działało na mnie jak waleriana na kota .-)
Wystarczyło wziąć do ręki ...i już świat przestawał istnieć.
Byłam tylko ja i historia, którą czytałam. Nieważne, czy był to
horror Mastertona, czy rada jak skutecznie pozbyć się z dywanu
plamy po keczupie. To chyba jakiś rodzaj uzależnienia.
Tą miłość zaszczepili mi rodzice.
Pamiętam takie niedzielne popołudnia, kiedy całą czwórką
rozsiadaliśmy się na kanapach, każdy z nosem w swojej książce.
Kto siedział najbliżej drzwi, biegał do kuchni po coś do picia,
czy chrupania (jednym słowem miał przechlapane). Jako, że w tym
przypadku mieliśmy pełną demokrację, wypadało raczej po równo –
choć tata zawsze się wymigał – miał swój fotel przy oknie :-))
Od tego czasu sporo wody w Wiśle
upłynęło, jednak ciągle bardzo zawyżam średnią krajową, jeśli
chodzi o czytanie książek (podejrzewam, że
kilkudziesięciokrotnie).
Jeśli chodzi o tematykę, nic się nie
zmieniło. Sięgam po różne tytuły i autorów. Od Nory Roberts,
przez Umberto Eco, po Platona czy Martina Heideggera (a co!) Wszystko
zależy od nastroju i moich aktualnych możliwości analizy czytanego
tekstu. Całkiem przypadkiem odkryłam, że "Krytyka czystego
rozumu" Immanuela Kanta, działa na mnie lepiej niż jakikolwiek
środek nasenny. Dwie strony ...i chrapałam w najlepsze. Do dziś
nie potrafię wytłumaczyć tego fenomenu.
Kiedy nie mam już siły ani ochoty
aby "wywijać mózgiem", jednymi z moich ulubionych tzw.
"odmóżdżaczy" są książki z gatunku "urban
fantasy" i powieści o wampirach.
Szczerze mówiąc, fascynuje mnie
tematyka nosferatu nie tylko w literaturze. Filmy (a zwłaszcza te
bardzo stare), anime, manga.
Źródło: internet
Źródło: internet
Źródło: internet
Skarbnica tylu tytułów, że chyba
życia by mi nie starczyło, żeby to wszystko obejrzeć i
przeczytać.
W odniesieniu do M/A. do moich ulubionych tytułów
należą "Hellsing" - Alucard jest kwintesencją
wampirowatości,
Źródło: internet
Źródło: internet
oraz "Vampire Knight" ...bo całkowice
różni się od "Hellsinga" ;-))
Źródło: internet
Źródło: internet
Nawet Gackto-sama w swojej
wampirycznej fazie był mrrrrau & mniam. Ale dość o tym :-))
miało być o książkach.
Mam swoją ulubioną bohaterkę.
Superodważną Katherine Crawfield, która dowiedziawszy się w swoje
szesnaste urodziny (ach, te słynne amerykańskie "sweet
sixteen"), że jest owocem gwałtu dokonanego przez krwiopijcę,
postanawia wytłuc całą wampirzą populację (a przynajmniej bardzo
się stara). Do czasu, wkrótce bowiem okazuje się, że nie wszystko
jest takie, jak to sobie wyobrażała, a dostępne na temat wampirów
(chociaż w rzeczywistości kto by uwierzył, że istnieją –
prawda?) informacje można o kant d... rozbić. Jeaniene Frost,
autorka cyklu przygód Katherine, czyli Cat, tworzy szalenie
interesujący świat krwiopijców. Żeby uniknąć spojlerów, bo
ksiązki są naprawdę fantastyczne i szczerze je polecam na długie,
zimowe wieczory, spróbuję go pobieżnie opisać. Oparty jest on na
ustroju, który można określić jako feudalny. Jest wampir
najwyższej rangi, będący jednocześnie twórcą własnej linii (o
którą zresztą, bardzo się troszczy) Każdy podporządkowany mu
"potomek" oraz stworzone przez niego kolejne wampiry,
znajdują się pod opieką stwórcy na zasadzie Pan - Wasal. Wampir
może zostać wykluczony z linii, jeśli bardzo narozrabia, a wtedy
ma całkowicie przerąbane. Potomkowie, lub jak kto woli, podległe
wampiry, jeśli są dość silne, mogą uwolnić się spod władzy
stwórcy (i stworzyć własną linię). Bądź poprzez wyzwanie go na
pojedynek i wygraną lub w przypadku, kiedy stwórca dobrowolnie
zgodzi się na odejście "potomka".
Co jeszcze ciekawe. Pada bardzo
interesujące stwierdzenie, które opisuje zasady panujące w świecie
nosferatu: Wampiry szanują to, czego się boją. Jako istoty silne i
bezwzględne, czują respekt przed tym co jest w stanie ich
przerazić, na przykład siejąca zniszczenie czerwonowłosa
półwampirzyca nazywana Kostuchą, albo Czerwonym Żniwiarzem,
wytrenowana przez superbezwzględnego zabójcę wampirów seksownego
...wampira :-) o wdzięcznej ksywce "Bones"
Więcej pisać nie będę, zajrzyjcie
do książki. Mogę jeszcze dodać informację o tym, że żeby się
pożywić, wampiry wcale nie muszą zabijać, robią to tylko te
całkiem pokręcone, na które między innymi poluje "Bones".
W praktyce działa to na zasadzie: hipnoza ...lub chętny żywiciel,
posiłek, małe hokus-pokus z krwią wampira i po uczcie śladu nie
ma, a ofiara kończy z lekkim obniżeniem poziomu hemoglobiny. Taka
subtelna wersja "stołówki" bardziej mi odpowiada. Dla
porównania mogę przytoczyć tu mało estetyczny sposób pożywiania
przez wampiry z sagi "Zmierzch", którą oczywiście
również przeczytałam, lecz zdecydowanie do niej nie wrócę.
Wampiry pozostawiające po sobie szczątki (aż to niechluje), jak po
ataku wilkołaków i wilkołaki stojące na straży w ochronie ludzi
(bo tak to chyba miało wygladać). Jakoś to do mnie nie przemawia.
No i ten "wegetarianin" Edzio – wieczna dziewica. W
porównaniu z silnym, bezwzględnym, choć prawym, wiernym i
zabójczo przystojnym, na szczęście - nie błyszczącym Bones'em,
Edzio z jego uprzedzeniami, wątpliwościami, jak na stuletniego
wampira - zachowuje się jak wykastrowany ...no, sorry. :-)))
Jeaniene Frost "Jedną nogą w
grobie", W pół drogi do grobu" i kolejne - polecam!
Stephenie Meyer "Zmierzch" –
raczej nie polecam.
I na koniec bardzo charakterystyczne wampirki ;) Jedne z moich ulubionych.
Spike:
Źródło: internet
Źródło: internet
Blade:
Źródło: internet
Vlad Dracula - koniecznie Gary Oldman:
Źródło: internet
I zagubieni chłopcy - chyba mało kto o nich pamięta ;) a szkoda:
Źródło: internet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz