Zwykle, dzień zaczynam o godzinie 5:00. Godzina szósta to czas, kiedy w swoim ulubionym kącie przy oknie zjadam ciepłe śniadanko (trzeba porządnie naładować akumulatorki na cały dzień) i piję poranną kawkę - podziwiając, póki jeszcze mam na to szanse, widok za oknem (niestety już niedługo, bo dni coraz krótsze).
Kilka dni temu odwiedził mnie ktoś specjalny :-)) i przy okazji bardzo płochliwy :-))
Zdjęcia nie wyszły zbyt ostro, ponieważ bałam się podejść zbyt blisko okna. Były takie czujne i ciekawskie zarazem.
Sarnia rodzinka: dwa ciekawskie pyszczki plus ostrożna mama. Widok bajeczny. Zresztą sami widzicie, mimo że fotki nie są najlepszej jakości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz