Dzisiaj mija rok od dnia, w którym nasz zwierzaczek potuptał za Tęczowy Most. Ciągle mam w pamięci naszą walkę o jej życie i ciągle dręczą mnie wyrzuty sumienia, że nie zrobiliśmy wszystkiego, co mogliśmy zrobić. Ale podejrzewam, że większość opiekunów, którzy pożegnali zwierzątko, boryka się z tym samym problemem. Że nie wykorzystali wszystkich możliwych sposobów, że nie udało się stworka uratować.
Grubiszonek na zawsze pozostanie w moim sercu. Tam gdzie mieszkają wszystkie moje zwierzaczki. Cała zgraja cudnych "futerek".
Menhirek na pamiątkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz